O komforcie życia można by napisać książkę. Można też pełen zdjęć post - taki jak na zrobto.no, który natchnął mnie w ten zimny szary dzień do przemyśleń na ten temat.
Z mojej wczesnej młodości pamiętam głównie moje zmartwienia.
Zawsze było coś, co mnie uwierało. Raz byłam za gruba, raz za chuda, wiecznie
szukałam akceptacji. Nienawidziłam być sama, myślałam wtedy za dużo, za
poważnie. Stwarzałam problemy, zamiast cieszyć się z tego co mam (tak, tak –
większość to była kwestia moje głowy, dziś to wiem).
Komfort życia to dla mnie dziś życie bez takich właśnie
wydumanych problemów. Komfortowo żyć to dla mnie czuć się we własnym
towarzystwie, nie szukając za wszelką cenę grupy która Cię zaakceptuje,
przyklaśnie. Jestem typem stadnym, nie ma dla mnie większej katorgi niż samotność,
ale stosunkowo niedawno zrozumiałam, że nie warto pchać się za wszelką cenę
tam, gdzie nas nie potrzebują. Należy otaczać się ludźmi, którzy tak samo
potrzebują mnie jak ja ich – balans to podstawa. W innym wypadku relacje się
zaburzają, ktoś jest rozczarowany ktoś czuje się wyzyskiwany.
Dawno temu mówiłam, że najważniejsze w życiu to „ktoś do
kochania, coś do zrobienia i nadzieja na coś”. Błahe słowa ale w prosty sposób definiujące
komfort życia.
Do bloga zabieram się już któryś raz. Jestem wierną
czytelniczką wielu z Was, jednak przez brak odwagi zawsze odwlekałam
samodzielne pisanie. Jednak ostatnio moja potrzeba uzewnętrzniania się
przybrała na sile J
W końcu coś do zrobienia to podstawa, więc robię to, no!
A co dla Was znaczy żyć komfortowo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz