sobota, 31 stycznia 2015

Co zabrało mi dziecko?

Po narodzinach dziecka wszystko się zmienia, życie robi zwrot nawet o 180 stopni. Maleńka istotka wnosi wiele do naszego życia, wiele też zabiera. Oto lista tego, co straciłam przez pojawienie się Wowo:
1.       Lenistwo. Tego słowa nie ma już w moim słowniku. Rzadko kiedy odkładam coś na jutro, większość spraw staram się załatwić „wczoraj”. I wiecie co? Zyskałam umiejętność wykorzystywania czasu na 101% i sporo spokoju.
2.       Kac. Nigdy nie należałam do osób spożywających nadmiernie, ale kac i tak się zdarzał. Przez długi czas nie piłam w ogóle – wiadomo, ciąża, karmienie piersią. Przez te kilkanaście miesięcy mój organizm odzwyczaił się od alkoholu na tyle, że obecnie po lampce wina mam super humor a po jednym piwie – kaca. Jakie to zdrowe tak mało pić, a jakie ekonomiczne ;)
3.       Marnowanie czasu przed komputerem/telewizorem. Najzwyczajniej nie mam na to czasu! A jeśli mam czas to rzadko mam siły, wolę położyć się spać i zregenerować przed kolejnym intensywnym dniem z moim Wowo.
4.       Przesypianie 8-10 godzin. Na co to komu? Organizm osiąga 90% regeneracji już po 5 godzinach (podobno). Uwierzyłam, że to prawda i zamiast narzekać, że nie dosypiam poświęcam te nieprzespane godziny na układanie klocków, oglądanie czarno-białych książeczek i takie tam. 
5.       Niezdrowe jedzenie. Dziecko widzi wszystko, szczególnie jeśli jest to coś do jedzenia. Przekąski w stylu czekoladowy batonik albo chipsy już na pewno mu nie umkną. Żeby Wowo nie podjadał tych świństw mogę albo jeść w ukryciu albo nie jeść tego wcale. Wybrałam to drugie bo na pierwsze nie pozwala mi sumienie :)
6.       Powód do siedzenia w domu gdy zimno lub pada. Teraz pogoda ma słabe znaczenie, gdy pojawia się konieczność spaceru. Gdy już nie możemy znieść się nawzajem siedząc w czterech ścianach Wowo robi się niegrzeczny – bo nudno, ja robię się nerwowa – bo On niegrzeczny. Ubieram się ciepło i heja przed siebie, przy tym hartujemy się (moje dziecko jak do tej pory a to już prawie rok 2 razy miało katar, i nic poza tym).
7.       Wymówki, żeby nie sprzątać. Przy dziecku częstsze sprzątanie to konieczność, po pierwsze: jest większy bałagan, po drugie: bywa, że podłoga służy jako talerz.
8.       Zły humor. Nie zdarzył mi się przez ostatni rok, serio. Moje dziecko to bardzo pogodna istota, non stop śmiechy chichy a przy tym gwiazdorska natura (widownia go nakręca) – dobry humor udziela się także dorosłym.


A Wy jakie macie spostrzeżenia w tym temacie? Co bezpowrotnie utraciłyście?