Po narodzinach dziecka wszystko się zmienia, życie robi
zwrot nawet o 180 stopni. Maleńka istotka wnosi wiele do naszego życia, wiele
też zabiera. Oto lista tego, co straciłam przez pojawienie się Wowo:
1.
Lenistwo. Tego słowa nie ma już w moim słowniku.
Rzadko kiedy odkładam coś na jutro, większość spraw staram się załatwić
„wczoraj”. I wiecie co? Zyskałam umiejętność wykorzystywania czasu na 101% i
sporo spokoju.
2.
Kac. Nigdy nie należałam do osób spożywających
nadmiernie, ale kac i tak się zdarzał. Przez długi czas nie piłam w ogóle –
wiadomo, ciąża, karmienie piersią. Przez te kilkanaście miesięcy mój organizm
odzwyczaił się od alkoholu na tyle, że obecnie po lampce wina mam super humor a
po jednym piwie – kaca. Jakie to zdrowe tak mało pić, a jakie ekonomiczne ;)
3.
Marnowanie czasu przed komputerem/telewizorem.
Najzwyczajniej nie mam na to czasu! A jeśli mam czas to rzadko mam siły, wolę
położyć się spać i zregenerować przed kolejnym intensywnym dniem z moim Wowo.
4.
Przesypianie 8-10 godzin. Na co to komu?
Organizm osiąga 90% regeneracji już po 5 godzinach (podobno). Uwierzyłam, że to
prawda i zamiast narzekać, że nie dosypiam poświęcam te nieprzespane godziny na
układanie klocków, oglądanie czarno-białych książeczek i takie tam.
5.
Niezdrowe jedzenie. Dziecko widzi wszystko,
szczególnie jeśli jest to coś do jedzenia. Przekąski w stylu czekoladowy
batonik albo chipsy już na pewno mu nie umkną. Żeby Wowo nie podjadał tych
świństw mogę albo jeść w ukryciu albo nie jeść tego wcale. Wybrałam to drugie
bo na pierwsze nie pozwala mi sumienie :)
6.
Powód do siedzenia w domu gdy zimno lub pada.
Teraz pogoda ma słabe znaczenie, gdy pojawia się konieczność spaceru. Gdy już
nie możemy znieść się nawzajem siedząc w czterech ścianach Wowo robi się
niegrzeczny – bo nudno, ja robię się nerwowa – bo On niegrzeczny. Ubieram się
ciepło i heja przed siebie, przy tym hartujemy się (moje dziecko jak do tej
pory a to już prawie rok 2 razy miało katar, i nic poza tym).
7.
Wymówki, żeby nie sprzątać. Przy dziecku
częstsze sprzątanie to konieczność, po pierwsze: jest większy bałagan, po
drugie: bywa, że podłoga służy jako talerz.
8.
Zły humor. Nie zdarzył mi się przez ostatni rok,
serio. Moje dziecko to bardzo pogodna istota, non stop śmiechy chichy a przy
tym gwiazdorska natura (widownia go nakręca) – dobry humor udziela się także
dorosłym.
A Wy jakie macie spostrzeżenia w tym temacie?
Co bezpowrotnie utraciłyście?