sobota, 28 marca 2015

Dzieci - (nie) polecam

Jeśli lubisz podporządkować swój tryb dnia, swoje potrzeby co do tego co jesz, gdzie, o której i z kim sie spotykasz, dyktatowi małego człowieczka, który nierzadko nawet chodzić sam nie potrafi a co dopiero artykułować swoich rozkazów to polecam macierzyństwo.
Jeśli chcesz stać się perfekcyjną panią domu szczególnie nocą, dopiero gdy Ono zaśnie, na paluszkach wykonującą tylko ciche czynnosci jak wycieranie szafek, sprzątanie w łazience a odkurzasz dopiero gdy uda Ci sie potomka wcisnac komus na spacerek (bo przy nim odkurzacz co chwile gasnie - bo ten przycisk taki duzy taki fajny) - dziecko to super wybór.
Jeśli marzysz o uzdrowieniu swojej diety, o gotowaniu samych fit rzeczy, bez użycia soli i najlepiej z eko produktow, o odstawieniu niezdrowych przekąsek - polecam doradcę żywieniowego w postaci dziecka. 
Polecam też dziecko jeśli lubisz nieprzespane albo chociaż niedospane noce, jesli lubisz późno się kłaść (po tym jak posprzątasz) i wcześnie wstawać (pod dyktando wiadomo kogo, albo z własnej woli jeśli chcesz w ciszy wypić ciepłą kawę) - gorąco polecam.
A najbardziej polecam dziecko z uwagi na bezmiar miłości. Polecam tym, którzy chcą co rano słyszeć radosny śmiech wyspanego malca a wieczorem tulić mięciutkie ciałko. Polecam najbardziej na świecie, ponieważ przy tym ostatnim argumencie wszystkie wcześniejsze tracą moc. 

poniedziałek, 16 marca 2015

Szczęściarze vs pechowcy

Ostatnio u Igi w kurlandii przeczytałam o tym, że to od nas samych zależy czy jesteśmy szczęściarzami czy pechowcami. Niby oczywiste, a założę się że większość z Was pechem zazwyczaj obarcza jakieś siły wyższe. Uważam się za szczęściarę, bo jestem optymistką. Staram się wyolbrzymiać te dobre strony wszystkiego, co mnie spotyka. Nie oznacza to, że nie dostrzegam złych - widzę je, wyciągam wnioski ale staram się nie potęgować złych emocji, które zatruwają życie.

Na przykładach z mojego własnego podwórka pokażę, jak rozumiem szczęście i optymizm.

1. Od początku tego roku mieszkamy samodzielnie, w naszym domu. Pozazdrościć, prawda? A co jeśli Wam powiem, że dom jest nie do końca wykończony - na poddaszu nie mamy drzwi do pokoi, brakuje nam barierki i trepów na schodach a w większości pomieszczeń z sufitów zwisają gołe żarówki. Mi to nie przeszkadza, marzenie spełnione, cel zrealizowany. Żyrandole kiedyś przecież zawisną.

2. Kredyt spłacamy. Ale tylko przez 8 lat a nie przez 25.

3. Nie zarabiamy kokosów. Ale też nie spędzamy całych dni w pracy. Marzy mi się ambitna posada w zagranicznej firmie, ale... czy mojemu dziecku marzy się mama, którą widuje tylko w weekendy? Zdarza nam się w ciągu dnia w środku tygodnia (gdy tata ma przerwę w pracy, a dokładniej przejeżdża między jedną a drugą) wyjść razem na spacer. Nasze dziecko jest przeszczęśliwe mając nas oboje przy sobie.

4.  Nasze dziecko jest ideałem (podkreślam-to moja subiektywna opinia:). To nic że już pokazuje swój charakterek, to jaki jest uparty i zawzięty. Jest przy tym bardzo inteligentny i uroczy, a to przysłania wszystko inne.

Jeszcze jedna rada "na szczęście": niczego w życiu nie żałować. Nie zmienimy tego co było, nie warto się na tym skupiać. Lepiej patrzeć przed siebie i dalej postępować tak, żeby było dobrze.
Wybaczcie mi te rady, wiele lat mi zajęło pojęcie powyższych prawd więc chciałabym Wam zaoszczędzić czasu ;) a Wy co sądzicie o szczęściu? Da się nim kierować?

wtorek, 10 marca 2015

Alfabet matki

Amamam - słowo którego moje dziecko używa gdy tylko przygotuję sobie coś do zjedzenia.
Bałagan - jest jak bumerang, powraca w ciągu 5 minut od momentu gdy zabawki trafią do pudła.
Cierpliwość - jeśli jej nie masz, nauczysz się jej. Jeśli masz to będziesz miała okazję przetestować gdzie się kończy :)
Dom - nieważne czy kawalerka czy wypasiona willa - instynktownie dbasz o to, żeby był pełen ciepła i miłości.
Entliczek pentliczek - migiem przypomnisz sobie jak to leciało.
Frajda - z zabaw ze swoim dzieckiem. Nawet jeśli masz przesyt pomyśl o tym, że ono już nigdy nie będzie takie małe i bezbronne jak dziś.
Gry - i zabawy. Patrz punkt wyżej.
Huśtawki - z pamięci możesz sporządzić mapę wszystkich w promieniu 5 km.
Intuicja - ważne narzędzie w temacie opieki nad potomstwem. Zawsze jej ufaj, bo matka natura wiedziała co robi wyposażając nas w nią.
Jedzenie - obecnie zdecydowanie zdrowsze niż przed pojawieniem się dziecka.
Kocham - słowo, które dziecko powinno słyszeć codziennie (moje słyszy je ode mnie wielokrotnie każdego dnia).
Lenistwo - zapomnij o nim, szkoda czasu.
MIŁOŚĆ - sens tego wszystkiego!
Niemoc - ogarnia mnie zazwyczaj wtedy, gdy dziecko wreszcie zasypia a ja miałam wysprzątać cały dom :)
Odkurzacz - dobry sprzęt to podstawa sukcesu, przy dzieciach odkurza się kilka razy dziennie.
Poród - owiany złą sławą, a wcale nie musi być zły (mój taki nie był).
Relaks - docenisz nawet ten 3 minutowy, kiedy jesteś sama w toalecie. Generalnie rzadko jest na to czas.
Słońce - ważny element spaceru.
Śmiech - mojego dziecka to najwspanialsza muzyka dla moich uszu.
Tata - zaraz po Tobie najważniejsza osoba.
Urlop - ktoś kto nazwał siedzenie z dzieckiem w domu urlopem, chyba nigdy nie leżał w trakcie urlopu pod palmami.
Wstyd - po porodzie a potem codziennym obchodzie na porodówce zniknął totalnie (temat na osobny post)
Zapach - mojego dziecka to najpiękniejsze perfumy ever!

poniedziałek, 9 marca 2015

kisiel ze złotym lnem

Staram się serwować Młodemu zdrowe słodkości, bo mam nadzieję, że dzięki temu w przyszłości będzie wolał sięgnąć po zbożowe ciasteczka, owoce niż naszprycowane chemią kolorowe cukierki. Wierzę, że jeśli teraz nauczę go różnorodnych smaków to potem chętniej będzie próbował nowych rzeczy i nie będzie wybrzydzał. Moją dumą jest, że jak do tej pory zjada wszystko co dla niego pichcę :)

Ostatnio w sklepie wpadł mi w oko len mielony firmy Sante. Lubię eksperymentować ze zdrową żywnością, lubię udowadniać że zdrowo może równać się smacznie. Tylko co z takiego lnu zrobić? Na opakowaniu był przepis na kisiel, bingo! Bierzemy.

Przepis na kisiel z lnem:
Wycisnąć sok z 1 pomarańczy. Zagotować. Po odstawieniu z ognia wsypać łyżkę lnu i mieszać do uzyskania konsystencji kisielu. Dodać owoce, np. starte jabłko czy owoce duszone.

Nie dosładzałam tego deseru, bo gruszki i jabłka jakie dodawałam do kisielu były bardzo słodkie.

Młodemu aż się uszy trzęsły. Ja też się zajadałam. O właściwościach zdrowotnych lnu możecie poczytać TU. Tyle dobra!